Za nami spotkanie z Katarzyną Ryrych - wszechstronnie utalentowaną autorką książek dla młodzieży i dorosłych. Pisarka jest również malarką i...
Zobacz więcejDrodzy czytelnicy w dniu 31 grudnia 2024 roku biblioteka będzie czynna do godziny 12.00! Zapraszamy!
Zobacz więcejW dniach 17-21 grudnia 2024, pod choinką na parterze w holu biblioteki znajdziecie Państwo książki dla dzieci i dorosłych, które...
Zobacz więcejW środowy wieczór, 11 grudnia 2024 roku, w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. ks. Jana Kruczka w Myślenicach odbyło się magiczne...
Zobacz więcejNowa edycja kampanii „Mała książka – wielki człowiek” w bibliotekach Już od października w naszej bibliotece na wszystkich przedszkolaków i...
Zobacz więcejMiejska Biblioteka Publiczna im. ks. Jana Kruczka w Myślenicach serdecznie zaprasza do nowej miejscówki dla młodych - BookZone Teen. Lokalizacja...
Zobacz więcej
Tytuł spisałem z okładki książki. Razi jego prostota i szorstkość. Wielu czytelników pewnie też i zirytuje. Wolność? Spluwa? Obok siebie? Nie, to nie brzmi dobrze. Irytując się warto jednak pamiętać, że dla sporej rzeszy obywateli USA jedno (czyli możność posiadania broni) i drugie (czyli wolność obywatelska) idą w parze. Krok, w krok. Nierozłącznie. I z rozmaitymi, często niezwykle tragicznymi, konsekwencjami takiego stanu rzeczy. O tym właśnie jest ta książka.
Po pierwsze: mógł napisać ją tylko reporter. Z krwi i kości. Nie analityk. Ani specjalista od bibliotecznych kwerend. Tylko i wyłącznie człowiek potrafiący piórem dotknąć żywego otoczenia. Biegły w wyszukiwaniu miejsc i ludzi. Wyuczony ich eksploracji. Przyzwyczajony do ponownego pukania w drzwi zatrzaskiwane tuż przed nosem. Autor anonsowanej rzeczy, Dan Baum, oczywiście – a potwierdza to krótki jego biogram wydrukowany na okładce – spełnia wszystkie te warunki. Proszę zobaczyć jak zręcznie zabrał się do reporterskiej pracy… „Najlepszym miejscem obserwacji zachowań społecznych jest naturalne środowisko danego gatunków, dlatego w pewien upalny jesienny poranek wyruszyłem na poszukiwanie strzelnicy”.
Po drugie. Nie jest to opowieść o przedmiotach. Wbrew pozorom. Pistolety, karabinki sportowe, karabiny maszynowe, strzelnice, tłumniki, naboje i mieszczące je magazynki są tłem. Nieuniknioną dekoracją. Podobnie zresztą jak zapach prochu, spalającego się kordytu czy nagrzanego żelaza. Aż dziw, że nie pojawiła się tu i dyskretna woń wysokogatunkowej siarki, dopiero co wydobytej z piekielnych złóż!
Po trzecie. Dan Baum koncetruje się na socjologicznym opisie zjawiska. Ten jest szczegółowy (reporterski przecież) i zręcznie okraszony atutentycznymi dialogami. Autor nie podaje jednak gotowych, prostych, zero – jedynkowych ocen. Jednak jego niechęć do broni łatwo „wyczytać”. I to niekoniecznie wyłącznie pomiędzy wierszami. W zamian, pozwala uważnemu czytelnikowi wystawić własne.
Na koniec. Temat -nie jest nowy. Polskiemu czytelnikowi znany jednak niemal wyłącznie z okazjonalnych prasowych depesz, materiałów informacyjnych i wywiadów z tzw. ekspertami. To narzuca specyficzną optykę, która – najczęściej – wiele lub zbyt wiele upraszcza. W agencyjnych „newsach” niemal zawsze brakowało mi wyjaśnienia, ledwie nawet kilku zdań, wypowiedzianych przez tych, którzy lubiąc broń (cokolwiek by to znaczyło) nie godzą się na wyprowadzanie jej z obiegu handlowego. Bo, wbrew pozorom, nie wszystko tu można objaśnić wielkością zaangażowanego kapitału finansowego. A teraz – te wyjaśnienia – mam
przed oczami.
Na marginesie… Książkę wydało Wydawnictwo Czarne. Jedno z ulubionych. Bardzo ulubionych. Trochę serio, trochę żartem czasem powiadam, że każda rzecz przezeń wydana zasługuje na lekturę. Jak dotąd – nie zawiodłem się. Tym razem, też!
Dan Baum: Wolność i spluwa. Podróż przez uzbrojoną Amerykę.