Serdecznie zapraszamy do obejrzenia wystawy Ryszarda Korneckiego "Gniew, bunt, nadzieja" w budynku Miejskiej Biblioteki Publicznej im. ks. Jana Kruczka w...
Zobacz więcejSerdecznie zapraszamy na wernisaż wystawy fotograficznej pt. "Po wolność" autorstwa Tomasza Ficka. Termin 29 listopada 2024 r. o godz. 17:30...
Zobacz więcejSerdecznie zapraszamy na spotkanie autorskie z Panem Dariuszem Pierzakiem, które odbędzie się 26 listopada 2024 r. o godz. 17:30 w...
Zobacz więcej"Polscy autorzy reportaży od Wańkowicza po czasy współczesne" dr hab. prof. UKEN Anna Ślósarz Kierownik Katedry Dziennikarstwa Instytutu Dziennikarstwa i...
Zobacz więcejNowa edycja kampanii „Mała książka – wielki człowiek” w bibliotekach Już od października w naszej bibliotece na wszystkich przedszkolaków i...
Zobacz więcejMiejska Biblioteka Publiczna im. ks. Jana Kruczka w Myślenicach serdecznie zaprasza do nowej miejscówki dla młodych - BookZone Teen. Lokalizacja...
Zobacz więcej
“Jakie to szczęście, że piękno leży w oku patrzącego” – tym cytatem mogłabym podsumować najnowszą książkę Mariany Leky. Jej “Smutki wszelkiej maści” – wbrew tytułowi, ale zgodnie z zapewnieniem wydawcy – naprawdę wprawiają w “zaskakująco dobry nastrój”.
Dlaczego?
Czy zebrane w książce felietony ukazują najpogodniejsze oblicze codzienności? Zabawne scenki, o których miło się czyta i rozmawia? Historyjki odrywające myśli czytelnika od jego codziennych zmagań, frustracji i trosk?
Bynajmniej.
Już w pierwszym akapicie pojawia się roztrzęsiona Lori, której właściciel “jest dzisiaj zbyt nieszczęśliwy, by wyjść z nią na spacer”. Chwilę później na scenę wkracza pani Wiese, ekspertka w bezsenności, a kilkanaście stron za nią – dźwigająca swój zawód miłosny Lisa. Jest jeszcze transportowany karetką wujek Ulrich czy potrzebująca pomocy opiekunki Camille. A dalej – cała plejada postaci, podobnie jak narratorka, regularnie poznających smak smutków wszelkiego rodzaju.
Jak to możliwe, że w tym smaku można się… rozsmakować? Decydujący jest to kunszt autorki, która i gorzkie, i kwaśne doświadczenia łagodzi wiarą w ludzką dobroć i bystrością obserwacji, podgrzewa ciepłem życzliwości, posypuje autoironią i celnością języka. A na koniec – serwuje w krótkiej, kuszącej formie. To ogromna sztuka: nie powiedzieć za wiele. Ot, tyle, by wywołać uśmiech, który – tak jak uśmiech Lisy – rozjaśni “całą tę środę”.
Albo czwartek.
Karolina Mucha
Dostępność książki można sprawdzić tutaj