Wczorajsze spotkanie w bibliotece z tłumaczami książki "Numer Drugi" Davida Foenkinosa, Aleksandrą Weksej i Karolem Budą, było niezapomnianym doświadczeniem. Wydarzenie...
Zobacz więcej15 listopada odbyło się spotkanie z przewodnikami górskimi, autorami książki 555 zagadek o Beskidzie Wyspowym. Dariusz Gacek oraz Roman Sojda...
Zobacz więcejKsiężniczka z Krzyszkowic. Portugalski pisarz i doktor historii sztuki Francisco Queiroz opublikował właśnie w Polsce obszerną biografię Augusty de Montleart...
Zobacz więcejMiejska Biblioteka Publiczna im. ks. Jana Kruczka w Myślenicach oraz Starostwo Powiatowe w Myślenicach zaprosili uczniów szkół średnich na wykład ...
Zobacz więcejNowa odsłona kampanii „Mała książka – wielki człowiek” w bibliotece już w październiku! Wszystkim miłośnikom książek dziecięcych i bibliotek kampania...
Zobacz więcej
Wyróżnienie w konkursie Najlepsze 2020 w kategorii recenzja osoby dorosłej
Nie myślałam, że 2020 zakończę najlepszą książką, jaką przeczytałam w danym roku. „Pięć stawów. Dom bez adresu” Beaty Sabała-Zielińskiej znalazłam pod choinką. Książka to dla mnie najlepszy prezent, a ta wywarła na mnie szczególnie duże wrażenie.
Już od pierwszych stron poczułam jakbym przeniosła się do doliny Pięciu Stawów – i to dziesiątki lat wstecz. Czytają o mieszkańcach i słynnej rodzinie Krzeptowskich odnosiłam wrażenie, jakbym znajdowała się wśród nich. Poznawałam polskie Tatry i historię schroniska. Autorka w bardzo ciekawy, a zarazem pełen humoru sposób przedstawia różne oblicza pracy i prowadzenia takiego obiektu. Mało kto myśli o tym, jak trafia tam chociażby bochenek chleba, ile pracy i poświęcenia trzeba, aby znalazł się na stole. Rodzina Krzeptowskich prowadzi schronisko z pasją i wielkim oddaniem. Ich codzienna praca w tym pięknym zakątku wyraża miłość do gór oraz wielką pokorę wobec natury. Na kartach książki można znaleźć opisy ludzkich tragedii i dramatów, takich jak historia ostatniej wspinaczki sióstr Skotnicówien z 1929r.. Są jednak też pełne humoru opisy spotkań z prawdziwym „gospodarzem” gór – niedźwiedziem, który potrafi nawet „zjeść” samochód. Należy również wspomnieć o niesamowitych zdjęciach, które pomagają wczuć się w klimat opowieści i stanowią piękną ozdobę książki.
„Pięć stawów. Dom bez adresu” bardzo polecam nie tylko miłośnikom gór. Cudowny, lecz niebezpieczny klimat Tatr zawsze mnie fascynował. Dzięki książce Beaty Sabała-Zielińskiej przeżyłam kilka dni w pięknym miejscu i rodzinnej atmosferze. Czytając ostatnią stronę czułam smutek na myśl o rozstaniu z tym miejscem, ale książka stoi u mnie na półce i zawsze mogę wrócić do Doliny Pięciu Stawów.