Nasze recenzje

I to i tamto. I tu i tam

Zbieg okoliczności.  Niejeden,  a cały ciąg:  muzyka i literatura, koncert w wrocławskim Starym Klasztorze i niewielka książka, wspomnienia i literackie pomysły na wspomnienia. To, co teraz czytam i czytywałem niegdyś. O czymś zapomniałem?
Tak, o kartonowym pudle, pudle z bibliotecznymi nabytkami i znalezionej tam książeczce. Ot, drobiazg, 174 strony,  ledwie 6 arkuszy wydawniczych, w skromnym kieszonkowym formacie:  Paweł Sołtys, „Nieradość”, Wydawnictwo „Czarne”.  W typograficznym zamyśle Roberta Olesia – krakowskiego mistrza typografii i komputerowego składu.
Autor? Nie, nie zgadniecie!  A i sam, pogubiłem się szukając odpowiedzi.  Bo… autora – okazało się –  znam. I to dobrze, bo z radiowej „Trójki”, bo z niedawnego, październikowego koncertu w Starym Klasztorze, przede wszystkim zaś z kilkunastu płyt CD i playlisty odtwarzanej w samochodzie.  Zawsze nie z nazwiska jednak, a z pseudonimu. Paweł Sołtys, to… Pablopavo.  Wiem, wiem,  artysta niszowy. Książka zaś jak ON również jest niszowa. Czyli,  dla nielicznycTo nie jest łatwa lektura, a czasem męcząca: długie akapity, długie zdania. Fabuły – nie zdradzę i nie opowiem, powiem jedynie, że to nie ona występuje tu w roli głównej. Tą gra czas i zdarzenia, a raczej drobiazgi przeszłości i okruchy minionego czasu, prezentowane w narracji niekiedy absolutnie nielineralnej.  To wpierw generuje, a potem uwypukla chaos: myślowe przeskoki z ulicy do bramy kamienicy, z schodowej klatki do pokoju. Z miasta, do miasta. Raz słowem skreślona reprodukcja detalu, kiedy indziej odległego pejzażu.  Zapuszczone miasta, zaniedbane ulice, ludzie pogubieni w czasie i przestrzeni. Tak, tak: nieradość w całej swej intrygującej, ale też niełatwej okazałości.
Ale jeśli ktoś, pewnie w czasach młodości,  przedzierał się przez – też przecież pełne „nieradości” – wyrazy, akapity, strony i rozdziały Bursy, Hłaski, Stachury, Różańskiego, czy Milczewskiego-Bruno ten poetykę słowa i optykę patrzenia Sołtysa zaakceptuje. Są podobne.
A tak, na marginesie: Wrocław i Stary Klasztor. Te miejsca wpada polecić. Tak mocno, jak lekturę anonsowanej książki. Z tym zastrzeżeniem, że Sołtys słowem i nutami zauroczy wybrańców, Wrocław – wszystkich.  A Stary Klasztor to nie miejsce kultu, religijnego zaś – w szczególności. Budynek, choć istotnie klasztor przypomina, to spora, gotycka sala koncertowa i kilka pomieszczeń mieszczących pub. Parę minut pieszo od tamtejszego Rynku. Godne polecenia.  Na pełną muzycznego zgiełku, wieczorną, rockową kompletę.
Tomasz Dziki
***
Paweł Sołtys: Nieradość. Wydawnictwo Czarne ISBN: 78-83-8049-919-5
Zrealizowano ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa.


Skip to content